Tandeta! Jak zawsze :D
Kim stała oszołomiona, jednak po chwili
się opanowała i walnęła Jacka pięścią w twarz. Wściekły chłopak podniósł się z
ziemi, gdyż upadł po uderzeniu Crawford. Spojrzał złowrogim spojrzeniem na
blondynkę i oddalił się. Co zastanawiało Kim? To, że Jack nie poszedł w stronę
miasta tylko na jego obrzeża. Zdziwiona machnęła ręką i udała się w stronę domu.
Jack wszedł do jakiegoś obskurnego
budynku. Na wejście przywitał go pewien dobrze zbudowany mężczyzna. Brązowe włosy,
zielone oczy podobne do szmaragdu. Ubrany był w zwykłe spodnie dresowe i obcisłą,
męską bokserkę. Za nim stał szczupły mężczyzna ubrany w szary garnitur i białą
koszulę z czarnym krawatem.
- Witaj Jack, miło cię widzieć. - mężczyzna w dresie wydawał być się miły i
przyjemny. Jednak ten obok z wyglądu wydawał się być wyrafinowany i przebiegły.
- Dzień dobry panie Fox. Mi też miło
pana widzieć. – Jack też o dziwo był bardzo przyjemny. Jak nigdy wydawał się
mieć dla kogoś szacunek ( nie licząc Rudy’ego ).
- Jack pamiętasz pana Ramireza? –
chłopak pokiwał twierdząco głową. Wiedział, że ten cały Ramirez to szef zgranego
gangu z Seaford. Stawiał wiele pieniędzy na takich jak on. – A i jeszcze coś. Mówiłem,
żebyś mówił mi Aiden, a nie panie Fox!
– mężczyzna zaśmiał się. Jednak Jackowi nie było do śmiechu. Dobrze wiedział,
że wpakował się w niezłe bagno, ale cóż… taki już był. Uwielbiał ryzyko i dobrą
zabawę. Gardził ludźmi, którzy nie potrafili się bawić. Ale o tym, że wpakował
się w to bagno wiedzieli tylko Jerry i Milton, którzy też nie byli świeci. Milton
wpakował się niechcący w robienie nielegalnych paszportów. Wystarczyło być w
nieodpowiednim miejscu i czasie, gdy w jego domu trwała kłótnia ojca i
oszustów. Musiał to robić inaczej byłby trupem. Jerry stał się handlarzem
narkotyków. Przez głupiego kuzyna Huga, który go w to wpakował. A Jack… on po
prostu chciał się pobawić, ale niestety zobaczył go Ramirez i nie było już
odwrotu.
- Dobrze Aiden! – brunet również się
zaśmiał. Zielonooki zaprowadził go do miejsca, które dobrze znał… szatnia.
- Szybko przebieraj się! Chce zobaczyć
czego się nauczyłeś! – Jack posłuszne założyć męskie, sportowe szorty, bez
koszulki i założył rękawice. Wszedł na salę, na której byli już ludzie Ramireza.
Z miną pokerzysty wszedł na ring. Tak, zgada się. Jack Brewer został bokserem. Mimo
iż nie był w tym perfekcyjny, na nielegalnym walkach radził sobie świetnie. Oczywiście
nie odbyło się bez siniaków, które niepokoiły rodziców, lecz Jack zawsze mówił,
że to nic takiego. Wygrywał wiele walk w klatce. Tak! Jack Brewer walczył w
klatce z innymi bokserami. Walczył, a gdy wygrywał Ramirez dostawał pieniądze. To
było chore, ale niestety, gdy chcę się tylko boksować dla zabawy, a akurat w
tym momencie na salę wejdzie największy bandyta w mieście, nie możesz odmówić.
- Jack pokaż co potrafisz! Nasz tu przed
sobą najlepszego i największego zawodnika w Seaford – Logana. Będziecie walczyć
dziś wieczorem. Mam nadzieję, że dasz radę. – do oszołomionego bruneta, który
zobaczył gabaryty swojego przeciwnika, podszedł Ramirez.
- Słuchaj chłopcze… albo wygrasz tę
walkę albo twoja siostra będzie w niebezpieczeństwie. Postawiłem na ciebie
trzydzieści tysięcy, jeżeli wygram potroję tą stawkę. Czekaj! A może ta śliczna
blondynka, która powaliła cię na ziemię pięścią, będzie w naszych rękach,
jeżeli przegrasz. Tak, wygląda bardzo ładnie. Jayden chętnie się nią zajmie. –
zdenerwowany Jack zacisnął pięści. Sam dobrze wiedział, że go obserwują, ale czemu ona?
- Tylko ją dotknij, a pożałujesz! – te słowa
skierował do Jaydena. – A moją siostrę zostawcie w spokoju. Wygram to! –
zadowolony Ramirez odwrócił głowę. Jednak zaraz znów zwrócił ją w stronę Jacka.
– Mów mi Jorge. – Brewer odwrócił się napięcie i zaczął ćwiczyć do dzisiejszej
walki…
Rudy siedział załamany przed wejściem do
dojo. Jego uczniowie wychodzili właśnie od wujka Miki – Phila. Pierwszy sensei’a
zauważył Milton.
-Rudy nic ci nie jest? – zapytał.
- Nie. Tylko, że Bailey nie przyszła! –
młodzież współczuła swojemu nauczycielowi. Nagle rozległ się dźwięk dzwonka
telefonu. Jerry odszedł od reszty przyjaciół.
-
Halo?
-
Jerry gdzie ty jesteś?
-
W galerii.
-
Posłuchaj mnie chłopcze. Co ty sobie ze mnie jaja robisz? A towar to się sam
rozwiezie?
-
Nie szefie, ale nie mogę teraz…
-
A co mnie to obchodzi. Dostałeś sms-em wiadomość z adresem i nazwiskiem
kupującego. Rusz się!
-
Dobra!
Jerry zajrzał do telefonu. Rzeczywiście w
skrzynce odbiorczej był sms z potrzebnymi danymi.
- Słuchajcie muszę iść! Mama wzywa! –
zaśmiał się i ruszył nie czekając na ich odpowiedź. W tym czasie przyjaciele
pocieszali Gillespiego, a Mika musiała iść do domu.
Kim siedziała w salonie z lodem przy
oku. Po raz kolejny dostała od ojca, gdyż miał kolejny atak. Jej matkę nic nie
obchodziła córka. Przez cały czas siedziała w salonie i patrzyła jak mąż bije
Kim i nic nie robiła. Trzymała tylko zdjęcie małego syna w ręku i ciągle
powtarzała Ian! Ian! IAN! Blondynka miała
dość, ten dom przypominał dom wariatów. Chciała udać się do swojego pokoju,
lecz jeszcze przed odejściem popatrzyła na rodziców i powiedziała.
- Macie jeszcze córkę, gdybyście
zapomnieli! – ruszyła do swojego pokoju i wyjęła spod łóżka wielką walizkę, a
potem drugą i zaczęła pakować rzeczy. – Wiedziałam, że mi się przydadzą. –
zaśmiała się i zajęła się szybkim pakowaniem. Wrzucała wszystko do walizek, po
prostu otwierała szafki i wrzucała ubrania, buty i kosmetyki. Do małych toreb i
plecaków wrzucała pamiątki i sentymentalne przedmioty. Po dwóch godzinach w jej
pokoju znajdowały się tylko meble i łóżko. Pokój wyglądał jakby nikt tu nie
mieszkał. Kim otworzyła okno, na zewnątrz było już ciemno. Wyrzuciła walizki przez balustradę, a później sama z niej zeskoczyła.
- Ciekawe kiedy zobaczą, że mnie nie ma?
– powiedziała sama do siebie i zarzuciła torby i plecaki na ramiona, a dwie
walizki ciągnęła za sobą. Zdążyła przejść pięćdziesiąt metrów, gdy usłyszała
krzyk matki i wrzaski ojca. Mama krzyczała coś w stylu: Gdzie moja córcia? A ojciec wykrzykiwał groźby: Niech tylko wróci, a zabiję smarkulę! Crawford
przyśpieszyła kroku. Czekała tylko na ostatni przystanek: Dom Miki…
Jack rozgrzewał się przed walką. Za wszelką
cenę musiał wygrać, nie mógł pozwolić, by coś złego stało się Sarze czy… Kim. Tak
najbardziej zależało mu na Kim. Gdy myślał o tym, że Jayden mógłby ją dotykać,
całować doprowadzało go to do szału. Muszę
wygrać! Nie pozwolę, by On chociaż dotknął Kim! Z takim zamiarem rozpoczęła
się walka w jego duszy. Usłyszał gong. Czas
na walkę! Pewnym krokiem ruszył w stronę klatki, w której znajdował się
ring. Albo wygram albo Kim będzie w niebezpieczeństwie!
Już wiedzą, że Kim nie jest mi obojętna,
więc Jayden będzie miał kolejną zabawkę jeżeli przegram. Zostawią Sarę w
spokoju, ale zajmą się Kim! Nie mogę na to pozwolić! Staną twarzą w twarz z
rywalem, który był dwa razy większy i cięższy od niego. Ustawił się w pozycji
wyjściowej. Spojrzał na widownię. W pierwszym rzędzie siedziała Sara i… Mika?! Jednak nie przejmował się tym, teraz miał inny cel. Dla Kim… Walka się zaczęła, a Jack miał cały czas przed oczami Kim.
Wiedział, że musi wygrać… Dla niej…
Wiem dziwnie wyszło z tym boksem, ale zawsze chciała, żeby w jakimś opowiadaniu Jack był bokserem, więc... Jeżeli wam się podoba to piszcie w komentarzach ;D A no i do następnego. Co do konkursu... mam kilka prac i już wybrałam, więc... KONIEC KONKURSU! Z resztą i tak było mało chętnych ;)
Świetny rozdział żadna tandeta!
OdpowiedzUsuńJack bokser bardzo mi się podoba, coś innego niż we wszystkich opowiadaniach!
Czekam na nn ♥
Świetny rozdział!
OdpowiedzUsuńJack bokser, no proszę! ;D
Dla Kim, awww! Jak to słodko brzmiało *.*
Czekam na nn:*
Rozdział jest boski <3 ! Jack bokserem no nieźle :P Jestem w szoku ,że Sara i Mika znalazły się na widowni ;d .Mam nadzieję ,że Jack wygra walkę w końcu robi to dla KIM <3 ! Z niecierpliwością czekam na nowy rozdział kochana ;* !
OdpowiedzUsuńWspaniały rozdział jak zawsze ;**
OdpowiedzUsuńJack bokser..podoba mi się to!! <33
i musi wygrać dal Kim, to takie słodkie ;**
Czekam na new <33
Rozdział fantastyczny!!
OdpowiedzUsuńJack bokser...podoba mi się;))
On musi wygrać dla Kim;))
Czekam na next<33
Rozdział boski !
OdpowiedzUsuńJack bokserem i like it :P
on nie może tego przegrać, musi wygrać dla Kim ;)
kocham i czekam na next <3
Super, ej mam prośbę :) mogłabyś pisać częściej na tym opowiadaniu bo jest świetne. Normalnie tak mi się podoba. Kiedy następny? Plis dodaj szybko ;**** Rozdział mega jak zawsze z resztą ;D ♥
OdpowiedzUsuńZałożyłam drugiego bloga o Kick zapraszam :http://inna-historia-kickin-it.blogspot.com/ :) !
OdpowiedzUsuńŚwietny czekam na następnego !!!!!!!!!
OdpowiedzUsuń