niedziela, 30 czerwca 2013

04. Życie jest skomplikowane...

Oto czwarty rozdział! ;D Miłego czytania! ;D 


Zdziwiona Kim czekała na założenie gipsu. Nie mogła pojąć, czemu Jack jej pomaga. To nie było w stylu chłopka, tego pewnego siebie i żałosnego chłopka. Wielki skate pomaga ludziom, zabójca chce odpokutować swoje grzechy? To przeczy wszelkim prawom! Dziewczyna przez cały czas myślała nad zachowaniem Brewera.
- Już. – zdezorientowana Kim spojrzała na swoją stopę. Była w gipsie.
- Dziękuję! – wyszła przed gabinet, a na korytarzu siedział Jack. Spojrzał na blondynkę śmiesznym wzrokiem, jednak to nie rozśmieszyło dziewczyny. Patrzyła na niego zimnym wzrokiem, pełnym nienawiści, mimo że jej pomógł.
- Nawet nie myśl, że po tym, że mnie zaniosłeś do szpitala, to ci wszystko wybaczę. Uwierz mi, że ja łatwo nie zapominam.
- Tak, tak. Możesz już skończyć. – znów wrócił ten zimny i pusty Jack. Ten, który odpowiadał ja zaczepliwe teksty Crawford. Chłopak widział, jak dziewczyna kipi ze złości, co jeszcze bardziej motywowało do działania.
– Słuchaj  Kimberly. Nie obchodzi mnie twój los. Dla mnie mogłaś sobie sama iść do tego szpitala. Nie wiem, czy zauważyłaś, ale w dojo była moja siostra. Chciałem być miły. – usłyszał warkot dziewczyny. – O odzywa się Kajtek. – Crawford zacisnęła ręce w pięści. Miała wielką ochotę pobić Jacka.
- Masz szczęście, że mam nogę w gipsie Brewer. Ugh! Nienawidzę cię! – chłopak spojrzał obojętnym wzrokiem na dziewczynę. Miał po dziurki jej ciągłego gadania. To było jak wielki hałas na autostradzie. Po prostu nieprzyjemne dla uszu.
- Oh zamknij się Kajtek! – ruszył w stronę wyjścia. Zrezygnowana Kim weszła do gabinetu pielęgniarki.
- Przepraszam, mogę dostać kulę?

Jerry siedział na ławce i obcinał sobie paznokcie. Milton czytał książkę, tak samo jak Julia, a Mika malowała pazurki.
- Jerry! Z daleka ode mnie z tymi szponami! – krzyczała Finkle, która brzydziła się paznokciami towarzysza.
- O! całowanie moich ust ci nie przeszkadza, a moje paznokcie to już tak?! – z gardeł Miltona i Julii wydał się okrzyk Fuuuj! Zrezygnowana Mika wróciła do malowania. Nagle do dojo wparowała Kim.
- Jak ja go nienawidzę! Palant!
- A kto jest tym palantem? A niech zgadnę… Jaaaack! – całe dojo zachichotało, po tym jak Mika wyciągnęła samogłoskę w imieniu Jack.
- Tak bardzo śmieszne! Fagas najpierw zaniósł mnie na rękach do szpitala, a potem nawrzeszczał na mnie i sobie poszedł.
- Kim… - do rozmowy wtrącił się Krupnick. – Moim zdaniem… to ty zaczęłaś. Jak zawsze!
- Zamknij się! – rudzielec z przerażeniem wycofał się do tyłu.
- Przepraszam was! To nie wasza wina. Muszę iść! Pa! – nie czekała na odpowiedź przyjaciół, tylko ruszyła.

Na cmentarzu Nie było nawet żywej duszy. Jack jak w każdym miesiącu ( dokładnie 12 każdego miesiąca ) szedł na grób Iana Crawford. Stał nad małym grobkiem trzynastolatka, który nie powinien zginąć. Położył na grobie białą róże i pomodlił się. Spojrzał jeszcze na zdjęcie chłopca i odwrócił się. Ze mgle ( gdyż zaczęła się tworzyć ) zobaczył postać Kim.
- Jak często tu przychodzisz?
- 12 każdego miesiąca. – dziewczyna uśmiechnęła się drętwo.
- Nigdy cię nie widziałam.
- Nie mogłaś widzieć. Zawsze szedłem za tobą, a gdy ty odchodziłaś, ja przychodziłem. – Crawford nie potrafiła się nie uśmiechnąć. Uświadomiła sobie, że Jack nie jest taki zły. – Czemu się uśmiechasz? – chłopak też się uśmiechał. Odsunął się od nagrobka, a przysunął się do Kim.
- Bo okazało się, że nie jesteś dupkiem…
- Miło wiedzieć. – zaśmiali się i spojrzeli na siebie.
- I tak cię nie polubię! – Jack pokręcił z niedowierzaniem głową. Spojrzał na Kim, a potem na jej gips.
- Fujara! – dziewczyna zrobiła wielkie oczy i zaśmiała się. Nie potrafiła się w obecnej sytuacji nie śmiać. Sam widok umęczonego Jacka sprawiał jej przyjemność. W tym czasie, gdy Kim rozmyślała, Jack zdążył już wyjść z cmentarza.
- Czas na randkę z Lorie! – zaśmiał się i ruszył do centrum, gdzie czekała na niego kolejna już dziś dziewczyna…

W domu Rudy’ego panował chaos. Sensei młodzieży nie mógł nic znaleźć. Właśnie szykował się na randkę z panią Bailey ( czyt. Beili ). Nie potrafił się nie stresować. Jak Jack radzi sobie z tyloma dziewczynami i nie boi się, że zawali? Rudy podziwiał swojego ucznia i jego pewność siebie. Nagle drzwi jego mieszkania się otworzyły.
- Co tu się stało? – w drzwiach stała Mika i Julia. Za nimi stali Jerry i Milton. Ten pierwszy trzymał w ręku wyprane kanty.
- Szukałem tych spodni! – gestem ręki pokazał na spodnie w rękach Latynosa.
- Trzymaj! – Rudy zaciągnął spodnie. Dziewczyny zbliżyły się do niego, ułożyły ładnie fryzurę i poprawiły ubiór. Sensei wyglądał jak prawdziwy gentleman. Blondynki uśmiechnęły się do niego.
- Yo Rudy wyglądasz super! – Gillespie uśmiechnął się do podopiecznych. Był już gotowy. Zarówno emocjonalnie jak i fizycznie…

Jack siedział właśnie w knajpie Phila. Lorie szczebiotała, denerwując przy tym Brewera.
- Mogłabyś na chwilę zamilknąć?
- Nie Jackie. Przyszłam tu, żeby ci powiedzieć, że cię kocham i chciałabym być z tobą. – wyznanie dziewczyny zbiło chłopak z tropu. Miał wątpliwości, nie chciał się na „stałe” wiązać z Nią.
- Przykro mi, ale raczej nic z tego nie będzie. – Lorie patrzyła na bruneta z niedowierzaniem, a potem uciekła z płaczem. Jack nie miał ochoty nawet patrzeć jak dziewczyna odchodzi. Nie miał ochoty i tyle! Brewer był niby pełnoletni, ale jeszcze nie był dość stabilny w uczuciach. Może to wina rodziców, którzy ciągle się kłócą. Ostatnio Jack podsłuchał ich rozmowę, w której wspominali o rozwodzie. Dla chłopak może to byłoby lepsze? Ciągle kłótnie nie należały do przyjemności. On i Sara mieli często dość swoich rodziców. Jego siostra raz chciała nawet popełnić samobójstwo, gdy chłopak, w którym się zakochała ją rzucił. Wtedy, gdy matka była jej potrzebna, to kobiety nie było przy niej. Gdyby nie Jack, dziewczyna byłaby martwa.
- Ładnie to ty dziewczyn nie traktujesz! – Brewer spojrzał z niedowierzaniem na Phila.
- A co ci do tego?
- A to mi do tego, że przed chwilą była tu Kim, ale jak zobaczyła co zrobiłeś tamtej dziewczynie, pokręciła zrezygnowana głową i odeszła.
- Co??? – Jack uświadomił sobie, że coraz bardziej pogrąża się w oczach Kim. Wstał szybko od stolika i pobiegł szukać Crawford. Znalazł ją na przystanku.
- Kim…
- Tak widziałam. Ładnie traktujesz dziewczyny, nie powiem!
- Kim zamknij się! Nie rozumiesz!
- Oh! Rozumiem i to za dobrze! – nagle spostrzegła, że Brewer się do niej zbliża. Objął ją w talii i przyciągnął do siebie.

- Co teraz? – dziewczyna nie zdążyła odpowiedzieć, gdyż Jack zaczął zbliżać się do jej ust…

I jak? Mam nadzieję, że się podoba ;D 
Pozdrawiam Ola Howard ♥

8 komentarzy:

  1. aaaaaaaaa.!!!
    Czy on ją pocałuje.??!!
    Błagam dodawaj szybko nexta.!! <33
    PS: u mnie new <33

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział fantastyczny!!! Pocałują się???!!! A może Jack dostanie z liścia od Kim???!!! Kocham tego bloga!!! Kiedy next??? Oby szybko bo nie wytrzymam!!! Czekam z niecierpliwością!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. omg ! dawaj nexta bo ciekawość mnie zżera, czy on ją pocałuje ?!
    i zapraszam do mnie : http://kimjacklovestory.blogspot.com/ ; )

    OdpowiedzUsuń
  4. Ooooooo...Świetny <333
    Pocałują się, czy nie...?
    Coś mi się wydaję, że Kim odwróci głowę i trafi w policzek (hihihihih)lub w ogóle zrozumieją, co robią ^^
    Kocham i czekam na next'a ;>

    OdpowiedzUsuń
  5. Haha, świetny, śmieszny i słodki:*
    Dobre połączenie! ;D
    Czekam na nn:*

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział cudowny!!
    Powiedz, że się pocałują!!
    Czekam na next<33

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudowny ! <333
    Czekam na next ;33
    Ma być buuuuzi ! ;3 ^^

    ps. u mnie nowy. ;3
    http://kickinit-mystory.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Znalazłam Twoje opowiadanie wczoraj w nocy i przeczytałam wszystkie rozdziały w 30 min ! Dziewczyno jaki ty masz ogromny talent :O ! Piszesz cudnie ,a historia jest niesamowita <3 ! Od teraz masz nową czytelniczkę <333 ! Z niecierpliwością czekam na nowe rozdziały i na KICK *.* ! Błagam niech oni się pocałująąą ;3.! Jak chcesz wpadnij na mojego bloga :http://z-kopyta-jack-kim.blogspot.com/ ;>.!

    OdpowiedzUsuń

Czytasz=Komentuj :D

Obserwatorzy