Zdziwiona Kim czekała na założenie
gipsu. Nie mogła pojąć, czemu Jack jej pomaga. To nie było w stylu chłopka,
tego pewnego siebie i żałosnego chłopka. Wielki skate pomaga ludziom, zabójca
chce odpokutować swoje grzechy? To przeczy wszelkim prawom! Dziewczyna przez
cały czas myślała nad zachowaniem Brewera.
- Już. – zdezorientowana Kim spojrzała
na swoją stopę. Była w gipsie.
- Dziękuję! – wyszła przed gabinet, a na
korytarzu siedział Jack. Spojrzał na blondynkę śmiesznym wzrokiem, jednak to
nie rozśmieszyło dziewczyny. Patrzyła na niego zimnym wzrokiem, pełnym
nienawiści, mimo że jej pomógł.
- Nawet nie myśl, że po tym, że mnie
zaniosłeś do szpitala, to ci wszystko wybaczę. Uwierz mi, że ja łatwo nie
zapominam.
- Tak, tak. Możesz już skończyć. – znów wrócił
ten zimny i pusty Jack. Ten, który odpowiadał ja zaczepliwe teksty Crawford. Chłopak
widział, jak dziewczyna kipi ze złości, co jeszcze bardziej motywowało do
działania.
– Słuchaj Kimberly. Nie obchodzi mnie twój los. Dla mnie
mogłaś sobie sama iść do tego szpitala. Nie wiem, czy zauważyłaś, ale w dojo
była moja siostra. Chciałem być miły. – usłyszał warkot dziewczyny. – O odzywa
się Kajtek. – Crawford zacisnęła ręce w pięści. Miała wielką ochotę pobić Jacka.
- Masz szczęście, że mam nogę w gipsie
Brewer. Ugh! Nienawidzę cię! – chłopak spojrzał obojętnym wzrokiem na
dziewczynę. Miał po dziurki jej ciągłego gadania. To było jak wielki hałas na
autostradzie. Po prostu nieprzyjemne dla uszu.
- Oh zamknij się Kajtek! – ruszył w
stronę wyjścia. Zrezygnowana Kim weszła do gabinetu pielęgniarki.
- Przepraszam, mogę dostać kulę?
Jerry siedział na ławce i obcinał sobie
paznokcie. Milton czytał książkę, tak samo jak Julia, a Mika malowała pazurki.
- Jerry! Z daleka ode mnie z tymi
szponami! – krzyczała Finkle, która brzydziła się paznokciami towarzysza.
- O! całowanie moich ust ci nie
przeszkadza, a moje paznokcie to już tak?! – z gardeł Miltona i Julii wydał się
okrzyk Fuuuj! Zrezygnowana Mika
wróciła do malowania. Nagle do dojo wparowała Kim.
- Jak ja go nienawidzę! Palant!
- A kto jest tym palantem? A niech
zgadnę… Jaaaack! – całe dojo zachichotało, po tym jak Mika wyciągnęła
samogłoskę w imieniu Jack.
- Tak bardzo śmieszne! Fagas najpierw
zaniósł mnie na rękach do szpitala, a potem nawrzeszczał na mnie i sobie
poszedł.
- Kim… - do rozmowy wtrącił się
Krupnick. – Moim zdaniem… to ty zaczęłaś. Jak zawsze!
- Zamknij się! – rudzielec z
przerażeniem wycofał się do tyłu.
- Przepraszam was! To nie wasza wina. Muszę
iść! Pa! – nie czekała na odpowiedź przyjaciół, tylko ruszyła.
Na cmentarzu Nie było nawet żywej duszy.
Jack jak w każdym miesiącu ( dokładnie 12 każdego miesiąca ) szedł na grób Iana
Crawford. Stał nad małym grobkiem trzynastolatka, który nie powinien zginąć. Położył
na grobie białą róże i pomodlił się. Spojrzał jeszcze na zdjęcie chłopca i
odwrócił się. Ze mgle ( gdyż zaczęła się tworzyć ) zobaczył postać Kim.
- Jak często tu przychodzisz?
- 12 każdego miesiąca. – dziewczyna uśmiechnęła
się drętwo.
- Nigdy cię nie widziałam.
- Nie mogłaś widzieć. Zawsze szedłem za
tobą, a gdy ty odchodziłaś, ja przychodziłem. – Crawford nie potrafiła się nie
uśmiechnąć. Uświadomiła sobie, że Jack nie jest taki zły. – Czemu się
uśmiechasz? – chłopak też się uśmiechał. Odsunął się od nagrobka, a przysunął
się do Kim.
- Bo okazało się, że nie jesteś dupkiem…
- Miło wiedzieć. – zaśmiali się i
spojrzeli na siebie.
- I tak cię nie polubię! – Jack pokręcił
z niedowierzaniem głową. Spojrzał na Kim, a potem na jej gips.
- Fujara! – dziewczyna zrobiła wielkie
oczy i zaśmiała się. Nie potrafiła się w obecnej sytuacji nie śmiać. Sam widok
umęczonego Jacka sprawiał jej przyjemność. W tym czasie, gdy Kim rozmyślała,
Jack zdążył już wyjść z cmentarza.
- Czas na randkę z Lorie! – zaśmiał się
i ruszył do centrum, gdzie czekała na niego kolejna już dziś dziewczyna…
W domu Rudy’ego panował chaos. Sensei młodzieży
nie mógł nic znaleźć. Właśnie szykował się na randkę z panią Bailey ( czyt.
Beili ). Nie potrafił się nie stresować. Jak
Jack radzi sobie z tyloma dziewczynami i nie boi się, że zawali? Rudy
podziwiał swojego ucznia i jego pewność siebie. Nagle drzwi jego mieszkania się
otworzyły.
- Co tu się stało? – w drzwiach stała
Mika i Julia. Za nimi stali Jerry i Milton. Ten pierwszy trzymał w ręku wyprane
kanty.
- Szukałem tych spodni! – gestem ręki
pokazał na spodnie w rękach Latynosa.
- Trzymaj! – Rudy zaciągnął spodnie.
Dziewczyny zbliżyły się do niego, ułożyły ładnie fryzurę i poprawiły ubiór. Sensei
wyglądał jak prawdziwy gentleman. Blondynki uśmiechnęły się do niego.
- Yo Rudy wyglądasz super! – Gillespie uśmiechnął
się do podopiecznych. Był już gotowy. Zarówno emocjonalnie jak i fizycznie…
Jack siedział właśnie w knajpie Phila.
Lorie szczebiotała, denerwując przy tym Brewera.
- Mogłabyś na chwilę zamilknąć?
- Nie Jackie. Przyszłam tu, żeby ci
powiedzieć, że cię kocham i chciałabym być z tobą. – wyznanie dziewczyny zbiło
chłopak z tropu. Miał wątpliwości, nie chciał się na „stałe” wiązać z Nią.
- Przykro mi, ale raczej nic z tego nie
będzie. – Lorie patrzyła na bruneta z niedowierzaniem, a potem uciekła z
płaczem. Jack nie miał ochoty nawet patrzeć jak dziewczyna odchodzi. Nie miał
ochoty i tyle! Brewer był niby pełnoletni, ale jeszcze nie był dość stabilny w
uczuciach. Może to wina rodziców, którzy ciągle się kłócą. Ostatnio Jack
podsłuchał ich rozmowę, w której wspominali o rozwodzie. Dla chłopak może to
byłoby lepsze? Ciągle kłótnie nie należały do przyjemności. On i Sara mieli
często dość swoich rodziców. Jego siostra raz chciała nawet popełnić
samobójstwo, gdy chłopak, w którym się zakochała ją rzucił. Wtedy, gdy matka
była jej potrzebna, to kobiety nie było przy niej. Gdyby nie Jack, dziewczyna
byłaby martwa.
- Ładnie to ty dziewczyn nie traktujesz!
– Brewer spojrzał z niedowierzaniem na Phila.
- A co ci do tego?
- A to mi do tego, że przed chwilą była
tu Kim, ale jak zobaczyła co zrobiłeś tamtej dziewczynie, pokręciła
zrezygnowana głową i odeszła.
- Co??? – Jack uświadomił sobie, że
coraz bardziej pogrąża się w oczach Kim. Wstał szybko od stolika i pobiegł szukać
Crawford. Znalazł ją na przystanku.
- Kim…
- Tak widziałam. Ładnie traktujesz
dziewczyny, nie powiem!
- Kim zamknij się! Nie rozumiesz!
- Oh! Rozumiem i to za dobrze! – nagle spostrzegła,
że Brewer się do niej zbliża. Objął ją w talii i przyciągnął do siebie.
- Co teraz? – dziewczyna nie zdążyła
odpowiedzieć, gdyż Jack zaczął zbliżać się do jej ust…
I jak? Mam nadzieję, że się podoba ;D
Pozdrawiam Ola Howard ♥
aaaaaaaaa.!!!
OdpowiedzUsuńCzy on ją pocałuje.??!!
Błagam dodawaj szybko nexta.!! <33
PS: u mnie new <33
Rozdział fantastyczny!!! Pocałują się???!!! A może Jack dostanie z liścia od Kim???!!! Kocham tego bloga!!! Kiedy next??? Oby szybko bo nie wytrzymam!!! Czekam z niecierpliwością!!!
OdpowiedzUsuńomg ! dawaj nexta bo ciekawość mnie zżera, czy on ją pocałuje ?!
OdpowiedzUsuńi zapraszam do mnie : http://kimjacklovestory.blogspot.com/ ; )
Ooooooo...Świetny <333
OdpowiedzUsuńPocałują się, czy nie...?
Coś mi się wydaję, że Kim odwróci głowę i trafi w policzek (hihihihih)lub w ogóle zrozumieją, co robią ^^
Kocham i czekam na next'a ;>
Haha, świetny, śmieszny i słodki:*
OdpowiedzUsuńDobre połączenie! ;D
Czekam na nn:*
Rozdział cudowny!!
OdpowiedzUsuńPowiedz, że się pocałują!!
Czekam na next<33
Cudowny ! <333
OdpowiedzUsuńCzekam na next ;33
Ma być buuuuzi ! ;3 ^^
ps. u mnie nowy. ;3
http://kickinit-mystory.blogspot.com/
Znalazłam Twoje opowiadanie wczoraj w nocy i przeczytałam wszystkie rozdziały w 30 min ! Dziewczyno jaki ty masz ogromny talent :O ! Piszesz cudnie ,a historia jest niesamowita <3 ! Od teraz masz nową czytelniczkę <333 ! Z niecierpliwością czekam na nowe rozdziały i na KICK *.* ! Błagam niech oni się pocałująąą ;3.! Jak chcesz wpadnij na mojego bloga :http://z-kopyta-jack-kim.blogspot.com/ ;>.!
OdpowiedzUsuń