środa, 28 sierpnia 2013

10. Ucieczka i wielka impreza...

Od razu uprzedzam... tu do czegoś dojdzie...

W pochmurny dzień nic nie było tak przyjemne jak zawsze. Promienie słoneczne przebijające się przez gęste chmury, obudziły Jacka ze snu. Miał przeczucie, że dziś będzie lepiej. Kim jest już tydzień w szpitalu i dziś wychodzi. Z tego powodu Jerry zorganizował imprezkę. Tylko brakowało jednej osoby… mianowicie Julii, która podobno wyjechała do rodziny. Dla Brewera to było bardzo nieprawdopodobne. Tego dnia, gdy Kim się pocięła, miał walkę z Stevenem, którą oczywiście wygrał. Ramirez był wtedy bardzo dziwny, niepokojąco dziwny. Jack postanowił, więc że dziś po szkole, przed wyjściem Kim ze szpitala, powęszy trochę. Szybko wstał z łóżka, ubrał się w obcisły, biały t-shirt, czarne rurki i niebieskie adidasy. Zszedł szybko na dół, po drodze spotykając rozłoszczoną Sarę, której tym razem zabrał z łazienki szampon do włosów. Wziął ze stołu jabłko i ruszył do szkoły. Po drodze spotkał Jerry’ego, Mikę i Miltona. Finkle nie odzywała się do niego, za akcję z Melanie, gdyż zobaczyła jak owa zdzira całuje i wiesza się na Jacku. Sądziła, że to przez Brewera to wszystko. Gdy weszli do szkoły, Melanie od razu przyczepiła się Jacka. Nikt nie wiedział, czemu z nią jest… nikt… tylko on…
- Jerry, mógłbyś mu powiedzieć, że ta… - spojrzała na ją złowrogo i przełknęła ślinę. – Posrana laleczka nie będzie z nami siedzieć, chodzić i do nas mówić?
- Jack, Mika mówi, że…
- SŁYSZAŁEM! – krzyknął Jack. Gdyby wiedziała jak bardzo chciał się tej dziewuchy pozbyć. Nagle rozbrzmiał dzwonek. Dziękuję! Każdy rozszedł się do swojej klasy.

Po zajęciach Jack przemknął niezauważony na obrzeża. Coś mu nie pasowało, tylko nie wiedział co! Wszedł do hali, w której miał treningi. W środku zastał Jaydena, Melanie i Jorge’a. stali nad jakimś krzesłem… Jack przyjrzał się dokładnie miejscu, w który wszyscy się patrzyli. Tam siedziała przywiązana Julia!
- Twój chłoptaś szykuje paszporty, ale nie wie, że tu jesteś. Więc jeśli się nie pospieszy będziemy cię bić. – po tych słowach Jayden uderzył Julię w twarz. Melanie się śmiała, a Ramirez uśmiechał. Blue przytuliła się do Jorge’a.
- Tatusiu to takie fajne! Ja chcę więcej! – zaszczebiotała.
- Nie! – powiedział stanowczo Ramirez i odszedł. Zanim podążyli objęci Jayden i Melanie. Brewer wyszedł z kryjówki i podszedł do Jones. Ta zaczęła coś niezrozumiale mówić przez taśmę.
- Ciii… wyciągnę cię stąd… wiedziałem, że tu coś śmierdzi. – szybko rozwiązał Julię. – Nie zdejmę ci na razie taśmy, bo będziesz krzyczeć jak ją zerwę. – Jones pokiwała twierdząco głową. – Wskakuj! – Julia wskoczyła Jackowi na barana. Gdy byli już jakieś 0,5 km od bunkru, zwanego salą treningową, Brewer postawił Julię na ziemi i zerwał taśmę. Rzeczywiście… dziewczyna nieźle krzyknęła.
- Jack o co chodzi? – krzyknęła spanikowana. Od tygodnia była przetrzymywana i nawet nie wiedziała dlaczego!
- Może pokrótce… Milton robi lewe paszporty, gdyż przyszedł do domu akurat wtedy, gdy u jego ojca byli ludzie Ramireza. Jerry to handlarz narkotyków, stał się nim przez swojego kuzyna – Huga, który go w to wpakował. A ja jestem bokserem, walczę w klatkach i jeżeli wygram Ramirez wygrywa kasę. To dlatego często w szkole byłem taki posiniaczony.
- Czyli ten typ w garniturku to Ramirez…
- Tak… największy gangster w Seaford. Ta mała to Melanie, a ten wielki monster to Jayden. Muszę chodzić z Melanie, bo inaczej porwaliby Kim. Nadal nie wiem, po co to, ale wydaje mi się, że niedługo się dowiem.
- A Melanie to…
- Córeczka Jorge’a Ramireza. – powiedział ze złością. julia spojrzała na niego z przykrością.
- Czyli zerwałeś z Kim. – Jack pokiwał twierdząco głową.
- I przeze mnie jest w szpitalu, podcięła sobie żyły. Mika się do mnie nie odzywa, a Sara powiedziała, że rodzice o wszystkim się dowiedzą. A jak się dowiedzą to Jorge ich wszystkich pozabija! Rodziców, Sarę, Kim, Jerry’ego, Miltona, Mikę…
- Mikę?
- Tak! Śledziła mnie i wie, co robię ja i chłopaki. Julia teraz i ty jesteś w niebezpieczeństwie.
- Rozumiem… Koniec tematu! Pogadamy o tym kiedy indziej. Teraz jedźmy do Kim…
- A właśnie… Kim dziś wychodzi. Byłam tam cały tydzień. – przyjaciele ruszyli do szpitala…
 W tym samym czasie
- JACK!!! – wrzeszczał Jorge.
- Tato co…? Gdzie Julia?
- Jack musiał tu być i ją uwolnić! Cholera! Trudno mamy jeszcze jedną sprawę… Jayden! – jak torpeda wielki mięśniak gangstera znalazł się przy nim.
- Już wiesz jak porwać Kim?
- Tak…
- To kiedy? – Jayden uśmiechnął się cwaniacko.
- Za tydzień…

Kim właśnie wychodziła ze szpitala. Obok niej szła Mika i Sara. Na dole czekali Jerry i Milton. Nagle zza rogu wybiegli Jack i Julia. Jones zaczęła wrzeszczeć.
- Nie ma ich?
- Nie! Zgubiliśmy ich! Oooo cześć! – przywitał się Jack, jednak Kim go olała. Brewer i Jones musieli uciekać przed zbirami Ramireza. Zauważyli ich i zaczęli ścigać, na szczęście zgubili ogon. Sara już wiedziała, czemu Kim chciała się zabić. To była trochę wina Jacka, trochę rodziców, a głównie wina jej psychiki, gdyż uważała, że nie jest nikomu potrzebna. Jednak starsza Brewer była zła na swojego brata. Nie miała zamiaru się do niego odzywać.
- Julia, a ty nie miałaś być u rodziny?
- Ja… ten… no… wróciłam wcześniej! – wypaliła, a wszyscy posłali jej dziwne spojrzenia. Jack pokiwał dziwnie głową do Jerry’ego, Miltona i Miki, a oni zrozumieli, że dziewczyna wie o wszystkim. Musieli czekać tylko na wyjaśnienia.

Gang Wasabi przybył właśnie do dojo. Rudy wesoło czekał już na wszystkich. Był podekscytowany wyjściem Kim ze szpitala, że kupił jej wielkiego misia. ( białego )

 Crawford uśmiechnęła się do niego.
- Rudy, dziękuję, ale nie trzeba było! – sensei uśmiechnął się do niej.
- Trzeba było! – wszyscy zaśmiali się. 
Teraz czekała ich tylko wielka impreza u Jerry’ego. Każdy poszedł do siebie się przygotować. Mika i Kim nie zamierzały ubierać się „grzecznie”. Mika postawiła różowy top do pępka, dżinsowe spodenki, z tego samego materiału tylko trochę jaśniejsza koszula, różowe glany, niebieskie bransoletki. Paznokcie lekko różowe z wąsami na końcach, a włosy splecione w fikuśnego koka. Mocny make-up i już Mika była gotowa. ( strój Miki )
Kim postanowiła założyć biały krótki top, odsłaniający jej delikatnie wyrzeźbiony brzuch, czarne szorty, biało-czarne conversy, czarny full cup, tego samego koloru paznokcie i bransoletka. Mocno makijaż i włosy puszczone w luźnych lokach ( strój Kim ), obie były gotowe do wyjścia.
Przed domem Miki stała Julia ubrana w dżinsowe spodenki i koszulę, białą podkoszulkę, tego samego koloru conversy, niebieskie kolczyki, bransoletka i paznokcie oraz delikatny makijaż, a włosy splecione w koka ( strój Julii ). Razem ruszyły do domu Jerry’ego. Impreza właśnie się rozkręcała, a chłopaki z ich paczki byli już kompletnie pijani. Kim zaśmiała się na widok zataczającego się Martineza.
- Jerry serio? – spytała Mika przekrzykując muzykę.
- Tak! Chodź skarbie! – nim Kim się obejrzała Julia i Mika bawiły się z chłopakami. Crawford postanowiła zaszaleć. Mika z Jerrym zaczęli wykrzykiwać: YOLO! ( You Only Live Once ). Po dwóch godzinach wszyscy byli kompletnie pijani, a Jack – oczywiście pijany postanowił to jakoś wykorzystać i zbliżył się do Kim. Objął ją w talii i przyciągnął do siebie. Blondynka odchyliła głowę do dołu, pozwalając Brewerowi całować się po szyi. Odwróciła się napięcie w jego stronę.
- Kocham cię! – wyszeptała i pocałowała go namiętnie. On objął ją w talii i przyciągnął do siebie, tak że dzieliła ich tylko warstwa ubrań. Język Jacka chciał się wsunął do ust blondynki, jednak ta była szybsza i tym razem to jej język penetrował usta i podniebienie szatyna.
- Też cię kocham! – dziewczyna wskoczyła Jackowi na ręce.
- Chodźmy stąd! – chłopak uśmiechnął się i udał się na górę. Gdy zniknęli za drzwiami, Brewer od razu zabrał się za ubranie Kim. Ona tylko zdjęła jego koszulkę i ( już w samej bieliźnie ) zaczęła jeździć rękami po klatce szatyna. Znów zaczęli się całować, Kim ulokowała swoje ręce na jego szyi, a dłońmi czochrała mu włosy. On za to położył swoje ręce na jej talii. Całowali się chyba z dziesięć minut. W końcu Jack położył ją na łóżku, dziewczyna delikatnie się uśmiechnęła i go pocałowała.


Po dwóch godzinach było już po wszystkim, a Crawford zasnęła w objęciach Brewera… 

I jak? Już mówię... Kim NIE BĘDZIE w ciąży! Przynajmniej nie teraz ( jak coś może w epilogu albo w ostatnim rozdziale ). To jest taka niegrzeczna historia Kicka, więc czemu by nie... nom wiecie co ^^ Rozdział na życzenie Patty Howard, więc to jej go dedykuję. ;***** Miał być jutro, ale nwm czy się wyrobię, bo jutro mam próby w szkole na odsłonięcie tablicy pamiątkowej ( długa historia ). Po prostu śpiewam na występie i teraz czas na próby ^^ Nwm czemu śpiewam, bo nie umiem ^^ Dobra... następny... nwm... najpierw muszę na wampiry, potem na nową historię i na tą inną z katastrofą. Jeszcze mam jednego No matter how much he hate... Stay strong!, ale ten dopiero po wakacjach. Tak miałam zakończyć wszystko przed końcem wakacji, ale cóż NIE POTRAFIĘ się z tym rozstać! :D 
Kocham was ♥ Papatki ;**** 

wtorek, 20 sierpnia 2013

09. Skomplikowane zdarzenie...

W tym rozdziale wyjaśnię parę spraw, ale nie wszystko! :D

Kim wbiegła zapłakana do domu Miki, nie miała najmniejszej ochoty rozmawiać z nikim. Mama przyjaciółki była zaniepokojona. Nigdy nie widziała, żeby Kim płakała od śmierci brata. Cóż miała tylko jeden wybór… zapytać o tą samą Crawford.
- Kim wszystko w porządku? – spytała stojąc już pod pokojem swojej córki. Słyszała nic, oprócz stłumionego płaczu. – Kim słońce! Wszystko dobrze?
- Nie! – krzyknęła smutna i rozgoryczona. Miałam się w nim nie zakochiwać! Obiecałam sobie, że mu się nie dam! Obiecałam… blondynka wyjęła z szafki żyletkę od maszynki i spojrzała na nadgarstek. Nikt jej nie kochał, jedynie tylko Mika i Julia ( po przyjacielsku ), ale to nic nie zmienia. Nie ma nikogo, dla kogo mogłaby jeszcze żyć… Nikogo…
W tym czasie Mika zdążyła już wrócić do domu, usłyszała walenie do drzwi i krzyk matki.
- Kim! Otwórz! Kochana! Kim! – Mika pobiegła szybko na górę, gdzie zastała otwarte drzwi od pokoju. Finkle wróciła od swojego chłopaka, który dziś musiał, gdzieś pilnie wyjść. W środku pokoju, do łazienki dziewczyn dobijała się jej mama.
- Mamo… co się stało? – ona odwróciła się do niej.
- Wróciła do domu dziesięć minut temu i nie chce wyjść z łazienki. – Mika otworzyła szerzej oczy.
- Kim! Kocie wychodź! Kim!

Obok domu Finkle przechodziła właśnie Sara Brewer. Była taka szczęśliwa, że Jack w końcu jest z Kim, że podśpiewywała sobie wesoło. Jednak obok domu przyjaciółki brata przystała. W środku słychać było krzyk, zrozpaczony krzyk. Sara bez pukania weszła do środka.
- Mika, co się stało? – blondynka obejrzała się, szatynka zobaczyła zapłakaną dziewczynę.
- Zamknęła się prawie piętnaście minut temu i się nie odzywa.
- Odejdź! – krzyknęła i kopnęła drzwi. Wpadła do środka, gdzie zastała Crawford z odciętymi żyłami. - Boże, Kim, odbiło ci? – Mika i jej mama zajęły się blondynką, a Sara zadzwoniła po karetkę. Sara nie widziała, co ma począć. Wszystko było nie tak… o co chodziło? Czemu Kim to zrobiła?
W tym czasie pod dom zajechała karetka i zabrali nieprzytomną dziewczynę do szpitala.
- Mogę z nią jechać? – Mika stała roztrzęsiona przed domem, patrząc jak zabierają jej najlepszą przyjaciółkę.
- Tylko rodzina… - odpowiedział spokojnie ratownik.
- To niech mi pan chociaż powie, co z nią?
- Jest w ciężkim stanie, ale powinna z tego wyjść. Podkreślam powinna. – mężczyzna zamknął drzwi od karetki i na sygnale ruszyli do szpitala. Mika wróciła zrezygnowana wróciła do domu po rzeczy do dojo.
- Chcesz iść na trening? – spytała Sara, która cały czas szła za nią.
- A co mam zrobić?
- Masz rację! Pójdę z tobą. – uśmiechnęła się do Miki i razem ruszyły do dojo Bobby Wasabi.

Tym czasem w dojo Jak miał sparing z Jerrym. Brewer próbował nauczyć Latynosa podstawowego ruchy podczas turnieju. Jednak Martinez nie zbyt rozumiał zasadę.
- Jerry! Wykop z półobrotu, a potem potężny kopniak. Jerry! – nagle do dojo jak torpeda weszły Mika i… Sara? Jack był bardzo zdziwiony obecnością siostry. Ta uśmiechnęła się do niego dziwnie. Finkle w tym czasie poszła się przebrać.
- Jack nie wiesz, co się stało z Kim?
- A co się miało stać?
- Nic tak tylko pytam… Na pewno nic?
- Nie… my tylko zerwaliśmy… - odpowiedział normalnie Jack. Nawet nie zauważyli, kiedy z szatni wyszła Mika.
- Ty skurwysynu! Zabiję cię! – Jerry odciągnął Mikę od Jerry’ego. – Niech zgadnę zerwałeś z nią dla tej nowej… jak jej tam… Melenie? – Jack nic nie odpowiedział, więc Mika uznała to za potwierdzenie. Po jej policzku poleciała łza. Jedna, wielka łza, której nie chciała ocierać. – Idę skąd! – z gabinetu wyszedł Rudy.
- Mika dokąd idziesz? Trening się nie zaczął! – dziewczyna odwróciła się do niego i przez przypadek wpadła na kogoś. Tym kimś okazała się być Melanie.
- Muszę iść!
- Dokąd? – Blue ( czyt. Melanie ) uśmiechała się słodko do Jacka.
- Do Kim…
- Przecież powinna być tu…
- Powinna! – spojrzała złowrogo na Jacka. – Ale jest w szpitalu! – krzyknęła, a kiedy się odwróciła ujrzała szyderczy uśmieszek tej plastikowej lali. Fuknęła na nią i ruszyła do szpitala. Całe dojo stało w oszołomieniu. Sara zaczęła podchodzić do Jacka.
- Jeżeli to twoja wina, to obiecuję, że powiem wszystko. A twoje walizki będą pod drzwiami! Myślałam, że się zmieniłeś! Jednak nadzieja matką głupich! Jak zwykle ci zaufałam, a ty znów wszystkich oszukałeś! Człowieku spójrz czasem jak ranisz innych!

W szpitalu Crawford była podłączona do różnych aparatur. Gdy dziewczyna weszły do sali, po ich policzkach poleciały łzy.
- Kimmy! – krzyknęła i dopadła łóżka dziewczyny. Dziewczyna zalała się łzami.
– Czemu to zrobiłaś co? – do łóżka Kim podeszła też Sara, która gdy tylko wykrzyczała Jackowi w twarz to, co chciała, poszła za Finkjle. Obie czuły, że Kim jest dla nich jak siostra. Wspaniała, zawsze wspierająca siostra. Gdy teraz ją widziały, miały w oczach łzy. Po co to zrobiła? Wiedziała tylko ona. Dziewczyny nie zdawały sobie sprawy w jak wielkim są niebezpieczeństwie.

Jayden planowała właśnie z Ramirezem jak porwać Kim. Do pomieszczenia weszła jakaś dziewczyna.
- Tatusiu załatwione! – uśmiechnęła się uroczo. Jorge ( czyt. Ramirez ) podszedł do niej i objął ramieniem.
- Brawo córeczko! Teraz mamy wolną drogę do dziewczyny. – dziewczyna uśmiechnęła się do ojca, a potem puściła oczko do Jaydena. Ubóstwiała go i uwielbiała, gdy lądowali razem w łóżku. Tymczasem Ramirez poszedł do jakieś celi.
- Miło ci Julio! – dziewczyna skrępowana siedziała w jakiejś komórce.
- Po co to? - zapytał;a zdziwiona. 
- Bo twój chłopak jeszcze nie wykonał tego, co chciałem. Może teraz się pośpieszy! – rzucił i wyszedł z budynku. Tymczasem jego córeczka całowała się z Jaydenem.
- Lubisz to, co Melanie?
- Uwielbiam! Chodź do łóżka!
- Jak chcesz!

Do szpitala przyszli Jerry, Milton, Rudy i Jack. Gdy zobaczyli Crawford zrobiło im się smutno. Usiedli przy jej łóżku i rozmawiali. Gdy dochodziła 21:00 postanowili się zbierać, na sali został tylko Jack.
- Przepraszam Kimmy, ale to dla twojego dobra. Uwierz mi… kocham cię. – pochylił się nad głową dziewczyny i pocałował ją delikatnie w usta. Dziewczyna nieświadomie przez sen delikatne rozwarła wargi. Gdy Brewer odsunął się od niej, dotknął jej dłoni, którą pocałował.


- Naprawdę… kocham cię! – i wyszedł. Chciał w ten sposób uchronić Kim. Nawet nie wiedział jak bardzo się mylił…  

I jak zaskoczeni? :D mam nadzieję, że tak ;) Co do następnego... w przyszłym tygodniu. Jeszcze muszę dodać na wampirzą i tą inną historię ;D Kocham was i czekam na nn u was ;**
Ps. przepraszam wszystkich za to, że nie komentowałam u was, ale miałam pewne problemy, był u mnie w niedzielę odpust i familia się zjechała, masakra :/ ale wszystko już ok, więc zacznę nadrabiać :D Muszę się zwierzyć, bo nie mam komu :D Chłopak, który mi się podoba zaczął mnie zauważać, więc jestem nabuzowana energią, cóż może będą częściej rozdziały i może odwieszę pierwszy blog? :D Kto wie :D

niedziela, 11 sierpnia 2013

08. Nowa...

Nie zabijcie mnie! :D

Kim odbębniła dwie godziny kozy, razem z Jerry’m. Chłopak był bardzo wesoły i nikt nie wiedział czym jest to spowodowane. Gdy wychodzili przed budynkiem zastali kłócącą się Mikę i Jacka. Crawford spojrzała na Latynosa, a ten odpowiedział jej tym samym. Przysłuchiwali się kłótni przyjaciół.
- To ty o wszystkim wiedziałeś i mi nie powiedziałeś? Ty, Jerry, Milton i kto jeszcze? – Mika obejrzała się, gdyż ujrzała dziwne spojrzenie Brewera. Gdy zobaczyła swojego chłopaka i najlepszą przyjaciółkę uśmiechnęła się wesoło. – Jak tam w kozie?
- Jak w kozie… O co ta kłótnia? – Finkle nic nie odpowiedziała, Jack tylko się zaśmiał.
- Wymiana poglądów! – Kim i Martinez spojrzeli na nich dziwnie, jednak odpuścili.
- To co Jerry… Idziemy? – chłopak pokręcił ochoczo głową i ruszyli w stronę domu Martineza.
- A my będziemy tak stać? – blondynka uśmiechnęła się i ruszyła na miasto. Jack patrzył na nią dziwnie, ale zaraz potem za nią poszedł. – Dokąd to? – złapał dziewczynę od tyłu. – Myślałem, że dokończymy to co zaczęliśmy na wychowaniu… - Crawford pokręciła głową w niedowierzaniu. Brewer zaczął całować dziewczynę po szyi. Ta zaczęła pojękiwać, nagle Jack przestał. Wpatrywał się w krzaki, za którymi ukrywał się Jayden. Jack zauważył jego szyderczy uśmiech.
- Chodźmy stąd…
- Jack o co… JACK! – chłopak niósł dziewczynę w swoich silnych ramionach. Gdy doszli do jego domu, postawił ją na ziemi. – Co to było?
- Musiałem, wybacz… - blondynka nie mogła się na niego gniewać i rzuciła mu się na szyję. Para weszła do domu chłopaka, ciągle się całując. Pocałunki były bardzo namiętne, chłopak wreszcie czuł, że jest szczęśliwy. Trzymał blondynkę w talii i jeździł rękami po jej plecach. Dziewczyna natomiast miała ręce na jego szyi, a dłonie wplątane w jego kasztanowe włosy.
- Halo! – obejrzeli się i zobaczyli roześmianą mamę bruneta. Kim mocno się zaczerwieniła ze wstydu, a Jack ze złości. Przecież rodziców miało dziś nie być! Musiał się ulotnić, jutro była walka ze Stevenem. Postanowił zachować zimną krew, przecież nie mógł o tym powiedzieć mamie. To niedorzeczne, przecież ona zaraz by go uziemiła. A gdyby nie przyszedł na walkę zabiliby Sarę, a Kim… cóż z nią też nie byłoby za dobrze.
- Mamo, co ty tu robisz? – zdziwienie malowało się na jego twarzy. On i Crawford byli cały czas w tym samym położeniu: on ją obejmował, a ona miała uwieszone na nim ręce. Matka chłopaka patrzyła na nich jak na obrazek.
- Jestem tu tylko na chwilę, ale dobrze trafiłam. Mogę poznać dziewczynę mojego, małego syneczka!
- Mamo! – krzyknął z wyrzutem chłopak. Jego mama uwielbiała go kompromitować, wszędzie! Zawsze pokazywała jego zdjęcia z dzieciństwa, te ładnie i te intymne. Zawsze go denerwowała, ale kochał ją za to, że mu wybaczyła. Wybaczyła mu zabicie dziecka.
- Już i tak zaraz wychodzę! – zaśmiała się. Z dołu słychać było krzyk Sary.
- Jack!!! Gdzie schowałeś moje… no wiesz podpaski? – Kim zaczęła się śmiać, a do niej dołączył Jack. Nie wiedział, co sądzić o zachowaniu Kim.
- Lubisz robić siostrze na złość?
- Bardzo…
- Jack!!! – wrzasnęła Sara na schodach. Była w samym ręczniku, co zirytowało Brewera.
- Ubierz się!
- Kim? Co ty? Ooo jak słodko! – brunet posłał jej nienawistne spojrzenie. Brązowooka patrzyła na „dzieciaki” i się śmiała.
- Wiesz co, Jack, ja muszę iść…
- Kim poczekaj!
- Pa! – dziewczyna pocałowała na pożegnanie chłopaka i wróciła do domu Miki.
- Dzięki siostra! – zrezygnowany chłopak poszedł do pokoju. Przesiedział cały wieczór na graniu w grę internetową „Łowcy zombie”. Razem z Jerry’m ( z którym rozmawiał  przez mikrofon ) siedzieli tak do 2:00 w nocy. Brewer zasnął przy komputerze.

Rano Kim nie miała ochoty, nawet ruszyć nogą. Pobudka o 6:00 rano w wykonaniu mamy Miki… cóż do przyjemności to nie należy. Krzyki typu: Wstawać leniwe krepy, gliny po was przyjechały, nie są najprzyjemniejsze. Zdenerwowana Kim kopnęła w materac.
- Już wstałyśmy! – krzyknęła do pani Finkle.
- To dobrze! – Crawford poszła do łazienki, umyła zęby i wzięła prysznic. Owinięta w ręcznik wyszła spod prysznica.
- Hej! – blondynka, aż podskoczyła i upadł jej ręcznik. Spojrzała na okno. Jack znów siedział na parapecie. Zaskoczona szybko podniosła ręcznik i się nim owinęła. Popatrzyła na Brewera z mordem w oczach.
- Czy ciebie powaliło? Jest po 6:00, a ty na nogach w… wczorajszych ciuchach?
- Nie spałem do 2:00, chciałem się przywitać, bo znając mnie… cóż nie zdążę do budy. – zaśmiał się sam z siebie.
- Spoko… więc Hej! – zaśmiała się i już chciała wejść do pokoju, aby się ubrać.
- Dokąd?
- Ubrać się… - chłopak pokiwał przecząco głową i zbliżył się do blondynki. Złożył na jej ustach namiętny pocałunek, objął ją w tali i przyciągnął do siebie. Dziewczyna z wrażenia upuściła ręcznik, ale nie zwróciła na to uwagi. Rzuciła mu ręce na szyję i bawiła się jego włosami. Delikatnie przesunęła ręce pod jego białą, obcisnął koszulkę, a on uśmiechnął się słodko. Już miał zejść rękami na tyłek Kim, gdy usłyszeli walenie do drzwi.
- Kim! Ruchy! Też chcę skorzystać z łazienki! – nastolatkowie niechętnie się od siebie oderwali.
- Pa! – Jack zeskoczył z okna i pognał do domu.
- Pa… - powiedziała sama do siebie, owinęła się ręcznikiem i wyszła po ubrania. W tym czasie Mika jak torpeda wpadła do łazienki. Kim ubrała się w czarną, luźną koszulkę z serduszkiem z motywem flagi USA, jasne dżinsowe spodenki, czarne vansy, czarno – złotą bransoletkę z ćwiekami,czarne paznokcie, „Skatówkę” – czarną, włosy skręciła w mocne, loki. Delikatny makijaż i była gotowa.( strój Kim ) Spojrzała na zegarek i zobaczyła, że jest… 7:20!!!
- Mika jest dwadzieścia po siódmej!
- Już wychodzę! – Finkle wyszła z łazienki ubrana w czerwoną bluzkę z białym serduszkiem, szaro – białe legginsy, czerwone conversy, czerwona bransoletka i białe w kolorowe kropki paznokcie. Włosy rozpuszczone w delikatnych falach. Miała mocniejszy makijaż ( strój Miki ), przez co Kim zaczęła się śmiać.
- No chodź! – dziewczyny szybko wsiadły do samochodu Miki i ruszyły pod szkołę. Weszły do budynku równo z dzwonkiem, więc szybko pognały do szafek i zostawiły niepotrzebne podręczniki. Gdy weszły nauczyciela chemii nie było, ale miejsce Kim zajmowała jakaś dziewczyna. Ładna blondynka z długimi nogami i niebieskimi oczami. ( jest w bohaterach )
- Yyy… sory, ale ja tu zawsze siedzę… - chciała być delikatna, bo to jakaś nowa, ale ta owa dziewczyna postanowiła pokazać na co ją stać.
- Spierdalaj ty głupia suko! Teraz ja tu siedzę z niejakim Jackiem! – Kim aż się zagotowała. Ta głupia dziewczyna miała czelność ją obrażać i jeszcze na dodatek już wie o Jacku! Super!
- Coś ty do mnie powiedziała? Ty mała żmijo… zabiję cię! – do klasy wszedł pan Tarner.
- Kim usiądź dziś z Grace… Proszę! Niech Melanie Blue siedzi z Jackiem… którego i tak nie ma! – blondynka poszła zrezygnowana do niewidzialnej kujonki, która w przerwy siedziała albo w łazience, lub w kańciapie woźnego.
- Cześć Grace! – ta brunetka jako jedyna ( oprócz przyjaciół ) nie podpadła ani razu Crawford.
- Cz…cz…cześć! – odpowiedziała zawstydzona. Kim uśmiechnęła się do niej i zaczęła rozmawiać. O dziwo Grace była bardzo rozmowna i nie wstydziła się. Wtedy do klasy wbiegł Jack z Jerrym.
- Sorki Tarner, ale zaspaliśmy! – nauczyciel zgromił ich wzrokiem.
- Siadać, a Jack siedzisz dziś z Melanie! – Jack posłusznie usiadł do nowej. Crawford usłyszała jeszcze jak chłopak odzywa się do tamtej zalotnie.
- Hej Melanie… - dziewczyna dygotała ze złości.

Do końca lekcji Kim nie widziała Jacka. Był zajęty odprowadzaniem Melanie po szkole. Dziewczyna miała tego dość. Na ostatniej lekcji WF znokautowała chyba z pięć osób swoimi serwami, z w tym również Melanie. Po zajęciach poszła do szatni, a tam zastała nieciekawy widok. Jack… całował się z tą całą Melanie! W oczach Kim zaczęły kłębić się łzy. Jack mnie oszukał! Wcale mnie nie kochał! Nienawidzę go! Po policzku Kim poleciała pierwsza łza, w tym czasie parka oderwała się od siebie. Blue uśmiechała się zwycięsko.
- Czemu się śmiejesz? – odwrócił się i zobaczył zapłakaną Crawford. – Kim… ja… KIM! – dziewczyna odwróciła się jeszcze, zanim odeszła.
- Jesteś debilem! Palantem! Nienawidzę cię! Rozumiesz! Jesteś śmieciem! – wybiegła ze szkoły, a Jack stał oszołomiony. Za nim wesoło uśmiechała.
- Jaka szkoda… teraz możesz być ze mną! – krzyknęła wesoło, a Jack obejrzał się w jej stronę.


- Spoko! – i pocałował ją… 

I co? Jak myślicie? Mogę zdradzić, że Kim będzie w najbliższych rozdziałach w poważnym niebezpieczeństwie! Nie zabijecie mnie za Kick? Przepraszam was, a muszę wam powiedzieć, że teraz to nwm, kiedy znów będą razem :D kogo wam zabrakło w tym rozdziale??? Oprócz niektórych chłopaków? :D
Pzdr. 

piątek, 2 sierpnia 2013

07. Bójka to jest to!

W tym rozdziale będzie sporo "BEZ CENZURY"! :D Rozdział dla Patty Howard, gdyż bardzo go chciała :D ( Wczoraj nie dałam rady go dokończyć i usnęłam przy biurku :D ) 


Następnego dnia Crawford nie czuła się wypoczęta. To może sprawka materaca albo tego, że Mika o piątej rano nadepnęła jej na zwichniętą nogę. Wstała i zaczęła się szykować do szkoły. Wzięła prysznic i umyła zęby. Ubrała się w krótki, czarny top na to koronkowa czarna bluza. Białe spodenki, czarne adidasy i full cap z napisem BOSS. Czarna bransoletka z serduszkiem, delikatny makijaż i błyszczyk na usta. Czarne paznokcie z dziwnymi wzorkami dopełniały całość. ( strój Kim ) gdy spojrzała na zegarek była 7.50.
- Mika ruchy! – zdziwiona dziewczyna wyszła gotowa w galaxy spodenkach, czarnej bokserce na niej biała kamizelka i adidasy biało-czarne na nogach. Czarne paznokcie, kok na głowie i delikatny makijaż i Mika wyglądała uroczo. ( strój Miki )
- Od kiedy to się tak spieszysz  do szkoły?
- Bo mam po co iść. – zaśmiała się, wzięła plecak i udała się na dół. Zaraz za nią pognała Mika. Na dole czekała nich mama Finkle, która zrobiła pyszne naleśniki z bitą śmietaną. Dziewczyny wzięły po jednym i udały się do szkoły. W drodze do „znienawidzonego miejsca” wzięły gumy do żucia i zaczęły nawijać. Po drodze doszli do nich Milton i Julia i razem weszli do szkoły. Jak zwykle nie obyło bez zalotnych spojrzeń w stronę Crawford. Tak tylko przewróciła oczami i udała się na ich ulubioną ławkę. Tam czekali już Jack i Jerry.
- Cześć! – krzyknęli jednocześnie i zaczęli się śmiać. Mika pocałowała Jerry’ego na powitanie, a Jacka przytuliła, Milton podał chłopakom dłoń, a Julia i Kim przytuliły Jerry’ego i Jacka.
- Coś tu nie gra? Dlatego Kim jest miła dla Jacka? – oboje zaśmiali się. Nikt nie wiedział o co chodzi. Przecież jeszcze wczoraj w dojo Kim narzekała na Brewera.
- Pogodziliśmy się! – oznajmiła wesoło Crawford. Cała paczka patrzyła na nich z niedowierzaniem. Nie mogli tego pojąć, aż tu nagle Mika krzyknęła wesoło.
- Nareszcie! Ile można? Po  dwóch latach się pogodzili! Hura! – reszta dołączyła do niej. Wszystko byłoby fajnie, gdyby obok nie przechodziła pewna osoba…
- Kim! – wysyczała. Blondynka spojrzała na osobę przechodzącą obok z nienawiścią.
- Lindsay! – również wysyczała to imię. Nienawidziła tego plastika. Była głupia, bezmyślna i puszczalska. Myślała, że jest najlepsza. Ale to prawdą nie było! Słyszała od ludzi, że Jerry zanim zaczął chodzić z Miką ( tak byli parą :D ), przeleciał „landrynę”. To samo Jack i większość chłopaków w szkole. Ogólnie Jack i Jerry mieli bogatą kartotekę „Przeleconych i porzuconych”. Według Kim to było obrzydliwe i ohydne, ale w końcu to zaakceptowała.
- Widzę, że Jack będzie miał kolejną do kolekcji! – zaśmiała się i znaczącą spojrzała na Crawford. W blondynce aż się zagotowało. Jak ona! Ugh! To, że pogodziła się z Brewerem, nie znaczy, że da mu się przelecieć! To chore! Mimo, że Crawford też nie była święta i ma kilku na koncie, to Jackowi tak łatwo się nie da. Koniec kropka!
- Spadaj Lindsay! Widzę, że ty masz już czym się poszczycić. Każdy chyba już cię posuwał! – uśmiechnęła się zwycięsko, usłyszała też jak jej przyjaciele się śmieją.
- Crawford zabiję cię! –no i się zaczęło. Rozwścieczona Lindsay rzuciła się na Kim. Ta jednak bez problemu rzuciła ją na najbliższe szafki. Jednak „pani plastik” łatwo nie odpuściła. Wzięła ręce jak kot i rzuciła się na znów na blondynkę. Wbiła jej paznokcie w ramiona, Kim skrzywiła się i uderzyła Lindsay pięścią w twarz. Nikt ich nie powstrzymywał, nawet Jack bał się, że rozwścieczone dziewczyny go zabiją. Z taki się nie zadziera. W tym czasie Lindsay obcasem nadepnęła Kim na nogę, ta zawyła z bólu i upadła na podłogę.
- Już po tobie! – Lindsay usiadła na Kim ( bez skojarzeń :D ) i chciała ją uderzyć. Właśnie chciała… Jack złapał Lindsay w talii i ściągnął ją z blondynki. Pomógł Kim wstać i podał jej kulę ( zawsze zapominam wspomnieć o tej kuli :D ). Dopiero teraz zjawił się dyrektor.
- Co się tu dzieje? – spojrzał na wszystkich, najbardziej zdziwił go widok Jacka, który obejmuję Kim. Każdy w szkole wiedział jak bardzo się nienawidzą, ale może chociaż oni się zmienią.   
- Panie dyrektorze, tak Crawford rzuciła się na mnie! – wszyscy z paczki spojrzeli na nią z niedowierzaniem.
- Kim…
- To nie prawda! Jak wypowiedziałam jej prawdę prosto w oczy, o której i tak każdy wie, to się na mnie rzuciła!
- Obie do gabinetu! – Crawford posłała Lindsay zabójcze spojrzenie. W gabinecie zostały pouczone i dostały kozę. Kim dwie godziny, Lindsay jedną, a to dlatego, że jest cheeleaderką!

Wszyscy mieli w-f – ostatnia lekcja. Kim mimo iż miała zwichniętą nogę przebrała się w strój sportowy. Ruszyła do sali. Znów wszyscy patrzyli na nią, szczególnie Jack, co coraz bardziej podobało się Kim.
- Kim nie możesz ćwiczyć!
- Ale…
- Nie ma żadnego ale! Siadaj! – Crawford posłusznie usiadła na trybunach. Właśnie miała wejść w Internet w telefonie, gdy poczuła jak ktoś ją obejmuję.
- Jeżeli to ty Brody, to cię zabiję! – jednak ręka nadal została na swoim miejscu. Dziewczyna odwróciła się napięcie. Teraz stykała się nosem z Jackiem.
- Widzisz to nie Brody…- uśmiechnęła się, a on odwzajemnił go.
- Widzę i to dobrze… - ich twarze były bardzo blisko siebie, żadne nie oddało ich od siebie. Jednak coś zmieniało, zmieniała się bliskość, z każdą sekundą byli coraz bliżej.
- Czy my powinniśmy? – Kim uśmiechnęła się do niego. Udawał odpowiedzialnego. Zaśmiała się cicho.
- A chcesz? Bo ja… - nie zdążyła odpowiedzieć, gdyż Jack zatkał jej usta pocałunkiem. Kim oddała pocałunek i złapała go za szyję. Jack objął ją w talii i przyciągnął do siebie. Crawford uśmiechnęła się, a Jack zjechał ręką do jej pośladków. Nie protestowała, co zachęciło Brewera do dalszego działania. Przesunął rękę wzdłuż ud i dojechał do kolan. Zaczął ją dotykać, jednak tym razem dziewczyna zaprotestowała, ale nie tak jak chłopak się spodziewał.
- Kultury trochę do szkoła, a obok jest nauczycielka. Dokończysz sobie kiedy indziej… - patrzył na nią zdziwiony. Nie rozumiał jej, jeszcze wczoraj po południu się wyklinali, a teraz pozwala się całować i dotykać. Musiał już iść do drużyny. – Jack tylko się zagalopuj. – dodała, a on dobrze wiedział o co chodzi.
Mika siedziała z Jerry’m na ławce, gdy zobaczyła Kim i Jacka. Nikt nie zwracał na nich uwagi, gdyż nauczycielka ich katowała.
- Jerry… spójrz! – Martinez odwrócił wzrok w stronę przyjaciół.
- W końcu Jack dopiął swego…
- Co?
- Nic!
- Jerry… - Latynos spojrzał na nią z politowaniem.
- Jack nie chce zaliczyć Kim. Po prostu się w niej… zakochał. Tak to chyba dobre określenie. Zakochał się w niej i czekał, aż ona mu wybaczy. Wreszcie mu wybaczyła. Zawsze chciał się z nią całować, tylko tak żeby obie strony były zadowolone. – zaśmiał się. Mika go nie rozumiała.
- Czemu się…?
- Bo wygadał mi się przez przypadek! – zaczęli się śmiać. Nauczycielka spojrzała na nich z ukosa.
- Finkle, Martinez do pierwszej drużyny! – wstali z miejsc i udali się do drużyny… nerdów?!

Po zajęciach Kim przebierała się w szatni. Miała problemy z nogą, więc teraz była w szatni sama. Miała zakładać bluzkę, gdy poczuła czyjeś dłonie na brzuchu. Miała nadzieję, że to Jack,a nie ten dziwny Brody. Gdy się odwróciła ujrzała tego drugiego.
- Odczepisz się w końcu? – spytała ze złością. Brody pożerał wzrokiem jej piersi. Chciał ją pocałować.
- Zostaw mnie psycholu! – krzyknęła, ale chyba nikt jej nie usłyszał. Brody dotykał ją prawie wszędzie. – Puść mnie! – ni stąd, ni zowąd pojawił się Jack. Miał słuchawki w uszach i patrzył na coś w telefonie.
- Kim dzwoniłaś… Zostaw ją! – odciągnął zboczeńca od Crawford i wywalił za drzwi. – Nic ci nie jest?
- Nie… Dziękuję…
- Nie ma za co. A teraz nagroda! – uśmiechnęła się i wpiła się w usta chłopaka. On objął ją w talii, a ona rzuciła mu ręce na szyję. Chłopak zaczął gładzić jej nagie plecy i zjechał na tyłek. Ona tylko się uśmiechnęła i wskoczyła mu na ręce.
- Zabierzesz mnie tak do Miki? – spojrzał na nią zdziwiony.
- Ale najpierw się ubierz.
- Spoko. – dziewczyna założyła krótki top i bluzę koronkową. – Teraz mnie zanieś!
- Jasne księżniczko! – wskoczyła mu na plecy. Oparła mu głowę na ramieniu, a on z nią szedł. Dziewczyna dopiero teraz uświadomiła sobie, że zależy jej na tym pieprzonym przystojniaku. Szli właśnie korytarzem, gdy Kim nagle wypaliła.
- Kocham cię! – chłopak stanął jak słup. Co miał jej powiedzieć? Kim też cię kocham? Nie wiedział, co powiedzieć. Stał tylko i stał. – Powiedz coś… - poprosiła słodko.
- Co mam powiedzieć? Że kocham cię od jakiegoś roku? Tak Kim kocham cię od dawna, a ty jeszcze tego nie zauważyłaś! – uśmiechnęła się.
- To słodkie! – rzuciła się chłopakowi na szyję. – Naprawdę cię kocham Jack…
- Ja ciebie też… - pocałował ją bardzo delikatnie…

- Szefie mamy go! Już nie wyjścia! – Jayden zaśmiał się szyderczo.
- Więc teraz albo będzie walczył z Orczykiem, albo jego dziewczynę spotka gorzka kara. – również się zaśmiał.
- Chętnie ją przelecę. Jak tę jedną z ich szkoły. Jak ona ma? A Lindsay!
- Jayden poczekaj! Jeżeli się zgodzi to dobrze, z jeżeli nie to bierzemy dziewczynę. Śledź ich! - Jayden usłyszał w pomieszczeniu krzyk dziewczyny. Wypuść mnie! Co ja ci zrobiłam? Ramirez oddalił się od słuchawki i wrzasnął. Ty nic, a twój chłopak już tak!
- Tak jest! – i Ramirez rozłączył się, a Jayden obserwował Jacka i Kim… Miał zamiar wykorzystać tą małą…   

I jak? Mam nadzieję, że się podoba. Już nie mogłam dłużej przeciągać Kicka, bo nie byłoby wcale akcji! :D Proszę komentujcie, to naprawdę motywuje! :D Jak myślicie o co chodzi z tym Orczykiem i kogo Ramirez przetrzymuje? Tak jak pisałam rozdział ( mi się nawet podoba :D ) dla Patty Howard :D Kocham cię dziewczyno :D

Obserwatorzy